Imię i Nazwisko:Aino
Wiek:Kliknij mnieRasa:Skrzydła? Brak.
Lisi ogon? Brak.
Zdolności nadprzyrodzone? Brak.
Werdykt- Erudianin.
Ranga:Poszukiwacz
Złotych Gaci Przygód
Charakter:Gdy inni stali w kolejce po inteligencję, Aino zgubił się dwa razy i trafił na stoisko z głupotą.
Chłopak cierpi na zespół TBS (Typowego Bohatera Shunena). Oczywiście sam nie wie, co to znaczy, ale patrząc obiektywnym okiem na jego poczynania można bez trudu stwierdzić istnienie tej choroby. Zacząć można by od wielu rzeczy, które są równie ważne w tej ciężkiej przypadłości, jednak wielu specjalistów uważa, że najbardziej istotą sprawą jest odwaga, która wręcz zakrawa miejscami o czystą głupotę i brak jakichkolwiek instynktów samozachowawczych (optymistyczne prognozy przewidują, że chłopak umrze za kilka lat, nie pozostawiając za sobą żadnego potomstwa- ku radości pozostałych ludzi). Chcąc podać najprostszy przykład jego bohaterskości można przytoczyć chociażby ostatnią próbę ujarzmienia sił natury drzemiących w pobliskim strumyczku, kiedy to roztrzaskał swoją orzechową łódkę (łódkę zbudowaną z kilku orzechów, nie jednego! nawet on nie jest taki głupi) o jeden z większych kamieni i o mało nie oddał życia przy dość dużym spadku wody. Wszystko to spowodowane było pogonią za mlecznym puchem. Brak mu obycia, dobrych manier i podstawowych wiadomości o życiu czy świecie. Nie zna opowiastek o pszczółkach i w sumie nawet nie próbuje się dowiedzieć czegoś więcej, gdyż obecna wiedza mu wystarcza.
Jest, rzecz dość jasna, osobą należącą raczej do grupy tych nadaktywnych, potrafiącą być dosłownie w trzech miejscach na raz. Zapewne denerwuje to wiele osób, ale jego, uwaga! tu wychodzi kolejna cecha zwana ignorancją i/lub ignorowaniem, to jakoś mało obchodzi. Wręcz można by rzecz, że tego nie dostrzega. Nie znaczy to, że jest osobą nie miłą. Wręcz ocieka miłością do świata i swoich bliskich. Wrodzona lojalność, którą wyjadł ze słoika z pszczelim miodem, często sprawiała, że przez chwilę zdawał się być… mądry.
Pragnień ma wiele, a każde z nich jest większe od drugiego. Można je jednak podsumować w kliku słowach. Chłopak chce, by o nim mówiono. Nieważne jak. Liczy się tylko to, by zapisać się na kartach historii.
Wygląd:Gdyby Aino chciał, to byłby biszem. Ale mu się nie chce, bo woli swoją kiepską rolę bohatera. Znaczy wcale nie jest kiepska! Mu się bardzo podoba!
Jak każdy bohater chłopak nie może rzucać się w oczy zwyczajnemu społeczeństwu, a swoje alterego ukrywa za czarną maską. Natura na szczęście obdarzyła go dość przeciętnym wyglądem. Nie wbija się ponad tłum swoim wzrostem, a muskulatura ciała przypomina bardziej ciasto na pierogi niż kaloryfer. Na dodatek takie małe ciasto. Niskokaloryczne. Twarz ma zawsze opaloną, co świadczy jedynie o jego licznych przygodach. Prócz tego warto wspomnieć, że posiada brązowe, krótko przycięte włosy i zielone oczy.
Tutaj dalej można by się rozwodzić nad jego aparycją, ale w zasadzie nie ma nad czym, bo to taki tym człowieka, który jest normalny. A jak ktoś jest normalny, to nie ma cech charakterystycznych. A jak nie ma tych cech, to nie ma to czym pisać. Łatwe prawda? Zamiast tego może warto się skupić nad czymś innym, ważniejszym. Aino uwielbia wypieki. Najbardziej lubi pączki. W euforię wprowadza go sam ich zapach. Jakby kiedyś domyślił się, że do dzieci potrzeba dziewczyny, to chciałby, żeby ona potrafiła takie pączki piec. W sumie sama mogłaby być pączkiem lub jak on wyglądać. Chciałby też, żeby była pokryta tym takim fajnym różowym lukrem, który nie wiadomo z czego się robi. Czy to ich jakaś tajemnica? No ale ważne, żeby była słodka!
Historia:Kilkuletni gówniarz dyndał wesoło ze źdźbła trawy. Z dołu, z tamtego dziwnego, poukładanego świata, co chwila dochodziły jakieś krzyki. Ignorował je, a być może nie- trudno było powiedzieć, czy robi to specjalnie. Jego oczy skierowane były daleko w dal. Wzrok prawie sięgał muru, który od dawna fascynował małego chłopca. Słyszał kilka opowieści o tej budowli od swojego dziadka. Co pewien czas przesiadywał u staruszka wieczory, gdy matka była zapracowana. Z wypiekami na policzkach słuchał wtedy snutych historii. Dla małego dziecka wydawały się one niesamowitą przygodą. Pewnego razu nawet postanowił, że, gdy tylko dorośnie, zostanie strażnikiem albo kimś podobnym, żeby tylko móc zobaczyć i poznać ten niezwykły mur! Nie zdawał sobie sprawy, że czeka go jeszcze bardzo długa droga.
Nagły trzask objawił światu, że źdźbło nie wytrzymało. Dzieciak runął w dół, obijając sobie to i owo.
Matka przyłożyła do głowy dziecka zmoczony w zimnej wodzie kawałek materiału. Aino od trzech dni leżał w łóżku. Lekarz, ten mądry człowiek, którego chłopak się nieco bał, stwierdził, że to właściwie cud, że nie rozbił sobie głowy. Zamiast tego skończyło się na złamaniu nogi i kilku dniach przeleżanych w łóżku z powodu choroby. Szczęście objawiało się w najbardziej krytycznych momentach jego życia. Jak wtedy, gdy przez przypadek zrzucił na siebie kredens albo gdy wściekła mrówka zaczęła go gonić przez park. Oczywiście wszystkie te przypadki były poprzedzone niekoniecznie inteligentnymi akcjami Aino, ale kto by się tym przejmował?
Krople wody raz po raz rozbijały się o ziemię. Paskudny deszcz zaskoczył, gdy właśnie spacerował sobie po słonecznikowym lesie. Zjawiska pogodowe tego typu były dość niebezpieczne dla ludzi pokroju 10 centymetrów wzrostu. Zadrżał, gdy coś mokrego i zimnego uderzyło go w sam czubek głowy i spłynęło po karku. Podbiegł do jednego ze kwiatów, kryjąc się po jego rozległymi liśćmi. Ze znudzeniem przyglądał się, jak woda rozmywa świat. To nie był jego czas. Nie potrafił usiedzieć w jednym miejscu, czekając na coś. Chciałby pójść już, teraz, natychmiast- byle oddalić się od miejsca, które znał. Resztka rozumu jednak krzyczała, że jeśli to zrobi, już raczej daleko nie zajdzie.
Minęła ponad godzina, gdy przemoczony zaczął wracać do domu. Rozmokła ścieżka sprawiała, że każdy jego krok przyprawiony był o odgłos odklejającej się podeszwy buta. Chlup, chlup. Zimny wiatr sprawiał, że drobne ciało marzło. Przystanął nagle i kichnął. Był pewien, że zaraz mu oderwie pół twarzy, ale jednak tak się nie stało. Zamiast tego ujrzał anioła. Albo coś takiego. Siedział w swoim domku, wychylając się przez okno. Normalnie wziąłby podszedł i zagadał, ale ten aniołek był jakiś taki smutny. Trzeba by było go pierw jakoś rozbawić. Otarł twarz mokrym rękawem (logika ala Aino, nie wchodźcie w szczegóły), żeby wyglądać bardziej jak dzielny poszukiwacz przygód i rozejrzał się wokoło w poszukiwaniu jakiejś fajnej rzeczy. Niestety nic takiego nie wpadło mu w oko. Zamiast tego podniósł z ziemi jeden z kamyków, po czym podszedł do anioła z takim oto prezentem.
- Głupio wyglądasz z tą miną- słowa same wypłynęły z jego ust. Jakoś ich nie umiał kontrolować. Być może miał jakieś braki pod głową? O dziwo anioł nie krzyknął na niego, że jest idiotą. Chyba nawet mu podziękowała…
A potem wrócił do domu.
Anioła spotkał jeszcze kilka razy, gdy wybierał się w swoje odległe podróże. Zawsze siedział w oknie z przymusową smutną miną. Za każdym razem zatem Aino szukał nowy kamień, by ją rozbawić. Tak jakoś dni mijały, aż w końcu wyciągnął anioła z domu na spacer. Nie wiedząc za bardzo, co takie anioły lubią oglądać, zaprowadził ją nad rzekę, gdzie nurt wodny wyrzucał na brzeg różne kamyki. Skoro lubiła jego prezenty, to miejsce powinno się jej spodobać.
Opowiadał jej właśnie o jakiś głupotach, gdy niespodziewanie noga omsknęła się na śliskim kamieniu i wpadł do wody. Walcząc z niewidzialnym wrogiem pierwszy raz usłyszał śmiech anioła i poczuł, że chyba zrobił coś dobrego.
A potem na głowę spadła mu pestka słonecznika, więc znowu musiał siedzieć za karę w domu.
A potem… a potem było tyle fajnych przygód, że braknie miejsca na ich spisanie!
Ciekawostki:- nie umie czytać ani pisać
- walczyć też nie umie
- ilość szczęścia w jego życiu przekracza bezpieczne normy
- ale za to jest kompletnym idiotą
- mógłby być bohaterem shounena
- jest pełno błędów w KP, bo nie umiem pisać :C
- Admini to wspaniałe osoby
- .. serio; wcale nie próbuję nikogo przekupić
- ale jakby ktoś chciał coś słodkiego to mam ciasteczka